wtorek, 18 lipca 2017

Mięso

Mięso 2017
Julia Ducournau


7/10

A Ty co masz ochotę dziś zjeść?

  Julia Ducournau swoją karierę międzynarodową zaczyna dość mocnym debiutem na dużym ekranie. Mięso zostało okrzyknięte jednym z najbardziej odstręczającym i przyprawiającym o mdłości horrorem ostatnich lat. Dla przeciętnego widza za pewne tak będzie. Jednakże dla wytworniejszych smakoszy filmów grozy może nie do końca.

Po ogólnym skandalu w okół filmu spodziewać się można było czegoś na poziomie Martyrys bądź Frontière(s) lecz obiektywnie patrząc nie jest aż tak strasznie. Mięso to opowieść o młodej wegetariance Justine (Garance Marillier), której odwiecznym marzeniem było dostać się na weterynarię i dokonuję tego jako jedna z najlepszych uczennic. Trafia na uczelnie na której tą samą specjalizację studiuję jej starsza siostra Alexia (Ella Rumpf). Jak to na początku bywa Justine musi przejść chrzest bojowy od starszych kolegów by zasłużyć na miano pierwszoroczniaka. Jednym z zadań do przejścia jest zjedzenie surowych nerek królika. Justine pod przymusem i z obrzydzeniem dokonuje tego czynu. Od tej pory dziewczyna zaczyna przejawiać co raz bardziej zdziczałe i dziwaczne zachowania.

Jak dowiadujemy się już na początku filmu cała rodzina Justine wyznaję dietę wegetariańską. Ostra reakcja jej mamy już na początku filmu, spowodowana kawałkiem mięsa w obiedzie Justine w restauracji, daje już dużo do myślenia. Jak wiemy gdy zwierze raz zasmakuje świeżego mięsa i krwi nie poprzestanie dopóki nie upoluje zwierzyny. I właśnie dokładnie to dzieję się z naszą niewinną Justine. Wyostrzają się jej zmysły, staje się pobudzona i ma ogromną ochotę na mięso. Na świeże ludzkie mięso. Instynkt przejmuje nad nią kontrolę. Gdy jej siostra dowiaduje się o tym pokazuję Justine jak ona "poluje" by się najeść. Dziewczyna na początku reaguje paniką lecz ze swoimi prawdziwym wcieleniem nie jest w stanie walczyć. Okazuję się, że nie bez powodu jej cała rodzina wychowywała się w diecie wegetariańskiej. Kanibalizm mają we krwi, dosłownie.

Na uwagę zasługuje również gra aktorska oby dwóch dziewczyn. Garance Marillier w bardzo naturalny i przekonujący sposób wciela się w rozchwianą emocjonalnie, dorastająca kanibalkę, Justine. Młoda dziewczyna w okresie dojrzewania przeżywa swój mały dramat zupełnie nie pasujący do otaczającego ją świta. Marillier tą rolą pokazuję, że jest utalentowaną aktorką nie bojącą się wyzwań zagrania drastycznych scen. Ella Rumpf gra starszą siostrę, która jak się domyślamy już jakiś czas temu odkryła swoje prawdziwe ja. Dziewczyna jest wyzwolona i szalona również nie cofająca się przed niczym. Nie każdy miałby odwagę zagrać w takim filmie i to tak swobodnie.

Reżyserka Julia Ducournau postawiła na mocny temat lecz nie oderwany od rzeczywistości. Akcja filmu dzieję się współcześnie wśród młodego środowiska studentów. Kanibalizm znany jest od setek lat zarówno w przyrodzie jak i wśród ludzi. Na pewno jest to zjawisko wychodzące po za kanon dobrego smaku i przestrzegania zasad moralnych, ale nie jest to coś "nie z tej ziemi". Ujęcia w filmie są bardzo surowe i mocne. Muzyka świetnie dobrana cały czas podkręca tematykę i utrzymuję film w klimacie. Co prawda niektóre sceny naprawdę sprawiają, że ma się ochotę odwrócić wzrok i pomyśleć o czymś miłym. Jednak film ma moc przyciągania i dalej z fascynacją, ale i oburzeniem brnie się w tą opowieść. Zdecydowanie jest powiewem nowości i świeżości jeśli chodzi o horrory. Dzięki Julian Ducournau wiemy, że ten gatunek filmu może nadal zaskakiwać.  

piątek, 14 lipca 2017

It Comes At Night

To przychodzi po zmroku 2017
 Trey Edward Shults
8/10

Minimalistyczny koniec świata


 Trey Edward Shults w To przychodzi po zmorku postawił na ukazanie świata post-apokaliptycznego w zupełnie niecodziennym świetle. Odludzie, dookoła bezkresna przyroda, samotność głównych bohaterów, narracyjny minimalizm oraz enigma. Wszystko jest niewyjaśnioną zagadką. Opowieść zdaje się nie mieć ani początku ani końca. Widz pozostawiony jest sam na sam ze swoim umysłem. Klimat izolacji, osamotnienia oraz niewytłumaczalnego lęku towarzyszy nam już od pierwszych minut filmu i nie opuszcza aż do wyjścia z sali kinowej.

Historia rozgrywa się w samotnym domostwie otoczonym przez las. Paul (Joel Edgerton), Travis (Kelvin Harrison Jr.) oraz Sarah (Carmen Ejogo) staraja się przetrwać w niecodziennych warunkach. Wprowadzają w rytm swojego życia rutynę oraz zakres obowiązków tak by uchronić się jak najlepiej przed czyhającym złem. Jedną z najważniejszych zasad do przestrzegania jest nie wychodzenie po zmroku pod żadnym pozorem oraz pilnowanie by czerwone drzwi zawsze były zamknięte. Na myśl wytrawnemu kinomanowi przyjdą w tym momencie na pewno takie filmy jak Lśnienie, Coś bądź Blair Witch Project. Choć Shults nie wyreżyserował typowego horroru odchodząc od kluczowego opisu tego gatunku bardzo daleko nie budzi wątpliwości, że nieznanym potrafi idealnie wzbudzić w widzu atak paniki.

 Proza życia naszej trójki bohaterów zostaje najpierw dość mocno nadszarpnięta przez tragiczną śmierć ojcy Sarah a następnie przez pojawienie się tajemniczego mężczyzny Willa (Christopher Abbot), który przekonuje do siebie na tyle Sarah i Paula, że postanawiają dać schronienie jemu i jego żonie z małym synkiem. Od tego momentu głównie z Travisem, synem Saraha i Paula, dzieją się dość niepokojące rzeczy. Nastolatek ewidentnie poczuł się zafascynowany nowo przybyłą młodziutką żoną Willa, Kim ( Riley Keough). Co jest całkowicie zrozumiałe zwłaszcza,że 17-nastolatek został pozbawiony całego okresu odkrywania swojej płci jak i płci przeciwnej przez tajemniczego wirusa. Dodatkowo Travisem targają mocno niepokojące koszamry ,które pojawiają się co noc. Momentami gubimy się w tym co jest prawdą a co tylko jego marą senną.  

 Dwie rodziny skazane całkowicie na siebie przez 24/7 w obliczu strachu przed śmiercią. Współpracują ze sobą, wspierają się i żyją jednakże doza nieufności pojawia się bardzo szybko. Shults idealnie pokazuję jak cienka granica jest pomiędzy człowieczeństwem a poddaniu się zwierzęcym instynktom w pragnieniu przetrwania. Przetrwa lepszy, silniejszy i ten bardziej pozbawiony emocji. Dobrze wykreowane postacie, łagodne, momentami stoickie ujęcia podkręcają tylko klimat mieszkania niczym na bezludnej wyspie. A w końcu to co przychodzi po zmroku nie przychodzi ,ani z ciemnego lasu, ani z piekielnych czeluści to siedzi głęboko ukryte w każdym z nas i tylko czeka by przy sprzyjających warunkach pokazać się światu dziennemu.