piątek, 21 kwietnia 2017

Broadchurch

Broadchurch 2013

8/10


Małe miasteczko w okowach strachu.

Broadchurch powstał w 2013 roku pod produkcją brytyjską. Ten intrygujący serial kryminalny doczekał się tylko trzech sezonów lecz to wystarczyło by zapisać go na swojej liście must have do obejrzenia. Historia na tyle przejmująca i dramatyczna, że amerykanie w 2014 roku przerobili Broadchurch na Gracepoint i zatrudnili nawet tego samego aktora do głównej roli detektywa. Jednakże nie ma to jak oryginał!

Spokój w małym nadmorskim miasteczku zostaje zachwiany przez zagadkowe morderstwo 11-letnieg Dannego Latimera, który pewnego poranka został znaleziony u stóp masywnego klifu leżącego na plaży. Lokalni mieszkańcy są wstrząśnięci tą zbrodnią nie będąc w stanie wyobrazić sobie kto mógł jej dokonać. Kto z nich czy też z ich znajomych byłby wstanie podjąć się tak makabrycznej zbrodni? W miasteczku gdzie wszyscy znali rodzinę Dannego i jego samego. W miasteczku gdzie fala przestępstw jest nikła. W miasteczku gdzie każdy sobie ufał aż do tego feralnego dnia. Jak podnieść się po takiej zbrodni i jak rodzinie patrzeć w oczy? Sprawa trudna do rozwikłania niemniej jednak z wielkim zapałem i determinacją bierze się za nią dwójka detektywów. Przyjezdny inspektor Alec Hardy (David Tennnat) oraz miejscowa pani detektyw Ellie Miller (Olivia Coman).



Dochodzenie prowadzone jest z wielką starannością i wnikliwością. Każdy trop jest brany pod uwagę a ulubiony hasłem inspektora jest „Nie ufaj nikomu!”. Prześwietlane są wszystkie bliższe i dalsze osoby z otoczenia rodziny Latimerów jak i sami jej członkowie. Niestety przy okazji śledztwa wychodzą na jaw sprawy, które prawdopodobnie nigdy nie ujrzałyby światła dziennego. Uświadamiające, że każdy może mieć jakiś brudy sekret i że z pozoru sielankowym miasteczku dzieję się o wiele więcej niż jego mieszkańcy są w stanie sobie wyobrazić. Dodatkowo spokój zostaje zaburzony przez najazd reporterów z całego kraju, którzy zwęszyli kolejny gorący temat i nie cofną się przed niczym by zbliżyć się do sprawy.

Serial zakończył się na trzecim sezonie. Pierwsze dwa toczą się wokół morderstwa Dannego Latimera natomiast ostatni co prawda rozgrywa się z tymi samymi bohaterami w tym samym mieście jednakże sprawa jest już zupełnie inna. Akcja w pierwszy sezonie poprowadzona jest w prawdziwie genialny sposób. Scenarzysta Chris Chibnall z odcinka na odcinek przechodzi samego siebie a finał mówiąc kolokwialnie sprawia, że mózg eksploduję. Historia poprowadzona jest w taki sposób, że w pewnym momencie podejrzani są wszyscy, każdy ma coś na sumieniu i rzeczywiście nikomu nie można ufać. Detektywi po nitce do kłębka dochodzą prawdy. Napięcie zbudowane jest spokojnie lecz narasta w miarę zbliżania się do końcowego odcinka. Pozostawia widzom bardzo duże pole do snucia własnych domysłów kto jest winny śmierci nastolatka. Angażuje nas tym samym w rozpacz rodziny, zaciekłość detektywów i niedowierzanie miejscowych. Raz postacią współczujemy a raz ich nie lubimy by potem diametralnie zmienić zdanie. Bohaterowie są złożeni i poprowadzeni w bardzo sprawy sposób. Jest ich wielu lecz każdy jest indywidualnością, która ma duży wkład na rozwój fabuły. A finał pierwszego sezonu to prawdziwy majstersztyk. Drugi sezon jest już mniej zaskakujący, ale nadal tak samo wciągający. Niestety trzeci sezon jest najsłabszy. Poruszana w nim odrębna historia sprawia trochę, że tracimy zapał do Broadchurch.



Jednakże czego nie można odmówić temu serialowi to przepięknych, idealnych ujęć. Zdjęcia momentami zachwycają tak bardzo, że ma się ochotę zatrzymać obraz by zapamiętać go na zawsze. Kamera pracuję bardzo płynnie i sprawnie. Cała ekipa od reżysera po montażystę naprawdę solidnie się przyłożyła stawiając tym samym Broadchurch na naprawdę wysokim poziomie w porównaniu do innych seriali kryminalnych. Dawno w serialu nie widziałam tak niesamowitych kadrów. Dla samych tych widoków warto obejrzeć tą brytyjską produkcję. Dorzućcie jeszcze do tego tajemnicze morderstwo, ciekawe postacie i sukces murowany. 

środa, 5 kwietnia 2017

Paterson


Paterson 2017

Reż Jim Jarmuch

10/10

Niezwykłość codzienności



Jim Jarmusch w swoim najnowszym dziele niewątpliwie postawił na prostotę oraz dualizm bohaterów. Z pozoru banalna historia ukazana jest w sposób nietuzinkowy udowadniając nam, że każda rzeczywistość może zakrawać o poetycki wymiar. Bez wątpienia osadzając w głównej roli Adama Drivera, który jest teraz na topie, Jarmusch wiedział doskonale co robi, jego gra aktorska to wisienka na torcie.

Paterson jest jednocześnie nazwiskiem głównego bohatera, miastem w którym mieszka oraz linią autobusową, której jest kierowcą. I dokładnie ma się takie wrażenie a pro po całego filmu, że jest on wielowymiarową powtarzalnością tych samych schematów. Paterson każdego dnia odtwarza swoje małe rytuały, wstaje, je płatki, idzie do pracy tą samą trasą, siada za kółkiem autobusu, podsłuchuje rozmowy pasażerów, obserwuje i inspiruje się otaczającą go rzeczywistością by później napisać wiersz. Jest apatyczny, spokojny, rzadko okazuje uczucia a jednocześnie wiemy, że w jego wnętrzu odbywa się prawdziwa poetycka bitwa. Jego muzą jest ukochana Laura ( Golshifteh Farahani ), która pod każdym względem jest przeciwieństwem Patersona. Chaotyczna artystka u której każdą emocję widać aż zbyt wyraźnie. Na pierwszy rzut oka ich związek nie powinien się udać więcej ich dzieli niż łączy. Jednakże jest taki pierwiastek, który sprawia, że oddziaływają na siebie idealnie. To miłość.



U Patersona zachwyca również jego skromność. Pomimo usilnych próśb jego żony on wcale nie ma zamiaru dzielić się swoją poezją wręcz nie odczuwa takiej potrzeby. Gdzie w pogoni za karierą i sławą współczesnego świata jest to dość niezwykłe zjawisko. Można by wręcz rzec, że archaiczne. Nie ma on również potrzeby posiadania jakichkolwiek technologicznych gadżetów. Pokora z jaką idzie przez życie może być prawdziwą inspiracją. Jednocześnie po mimo wszystko to jego życie wcale nie jest nudne czy pozbawione intensywności doznań. Tworząc swoje wiersze robi to przede wszystkim dla siebie. Z własnej potrzeby robienia czegoś kreatywnego. Wtedy wychodzi to najlepiej. Odnosi się wrażenie, że aktorzy swobodnie unoszą się na tafli tej historii i płyną z nią w idealnym rytmie. Jarmusch poprowadził ich bezbłędnie przez swoją nietuzinkową wizję. Dzięki temu atmosfera filmu jest nie do podrobienia.



Jim Jarmusch nie pierwszy raz manifestuję swoje niezadowolenie, że większość z nas nie potrafi z podobnej codzienności cieszyć się tak jak to robi Paterson. Ciągle za czymś gonimy licząc, że zaraz spotka nas coś niesamowitego i niezwykłego zapominając o tym, że rzeczywistość jaka się wokół nas roztacza może być prawdziwą magią zależy to tylko i wyłącznie od nas samych. W filmie została wykorzystana przepiękna poezja Rona Padgetta, która nadaje melancholijny wydźwięk całej tej historii. Proste, spokojne ujęcia i delikatna muzyka podkreślają tylko piękno prozy życia. Warto wracać do tego filmu ponieważ on w cudowny, szczery sposób uzmysławia nam, że nie warto się spieszyć. Natomiast warto od czasu do czasu usiąść i podumać.