poniedziałek, 15 stycznia 2018

The best 13 of 2017 !

THE BEST 13 OF 2017!

Oto moje skromne TOP 13 najlepszych filmów z 2017 roku. Było tego naprawdę dość dużo. Wybrałam szczególnie te, które zapadły mi w pamięć w jakiś sposób emocjonalnie na mnie wpłynęły. 

  1. The Disaster Artist reż. James Franco
James Franco sięgnął po kultowy jeden z najlepszych/najgorszych filmów wszech czasów The Room z 2003 roku w i uczynił go jeszcze bardziej „świętym”. Franco wcielający się w tajemniczą postać Tomma Wiseau to prawdziwy majstersztyk. Momentami trudno odróżnić czy to już Franco czy to jeszcze Wiseau. Jego podejście do tego filmu jest ujmujące ponieważ jest to przede wszystkim historia pięknej a zaraz trudnej przyjaźni między Tommem a Gregiem Sestero, którzy pragną jedynie podbić LA i zostać gwiazdami kina. Seans bawi do łez. 9/10


    12. Casting na JonBenet reż. Kitty Green
Kiedy zaledwie sześcioletnia JonBenet, w 1996 roku została znaleziona martwa w piwnicy swojego własnego domu cała Ameryka żyła tą sprawą, którą została niewyjaśniona po dziś dzień. Kitty Green postanowiła nakręcić nietypowy dokument starając się inaczej spojrzeć na historię małej miss. Zaprosiła na casting do filmu o JonBenet okolicznych mieszkańców, którzy wcielając się w wybrane przez siebie postacie z jej rodziny jednocześnie zdradzają swoje przemyślenia na temat tego tragicznego wydarzenia. Konwencja bardzo ciekawa i dając do myślenia. 8/10


  1. Aż do kości reż. Marti Noxon
Niezależna produkcja z Netflixa poruszająca bardzo trudny temat bulimii i anoreksji. Marti Noxon postarała się by ciężar tej historii nie przygniótł widza. W bardzo wyszukany sposób przedstawia nam młodą Ellen, która cierpi na zaburzenia odżywiania. Poznajemy jej świat wewnętrzny i zewnętrzny z którym zmaga się na co dzień i razem z nią walczymy z chorobą, która ukradła jej radość z życia. Odtwórczynią głównej roli jest Lily Collins, która naprawdę stanęła na wysokości zadania. 8/10



  1. Song to song reż. Terrence Malick
Malick w tym filmie nie stroni od poetyckości, metafor oraz ukazywania egzystencjalnego bólu młodego pokolenia. Nasi bohaterowie to zagubione we współczesności kreatywne dusze. Pragną wybić się na scenie muzycznej, by dostrzegł ich świat i by w końcu ich byt nabrał większego znaczenia. Podążając za swoją pasją, wplątują się niejednokrotnie w skomplikowane relacje. Żyją tak, jakby jutra miało nie być, od piosenki do piosenki, wyznając zasadę, że każde doświadczenie jest lepsze niż jego brak. 8/10



  1. To przychodzi po zmroku reż. Trey Edward Shults
Trey Edward Shults postawił na ukazanie świata postapokaliptycznego w zupełnie niecodziennym świetle. Odludzie, dookoła bezkresna przyroda, samotność głównych bohaterów, narracyjny minimalizm oraz enigma. Wszystko jest niewyjaśnioną zagadką. Opowieść zdaje się nie mieć ani początku,ani końca. Widz pozostawiony jest sam na sam ze swoim umysłem. Klimat izolacji, osamotnienia oraz niewytłumaczalnego lęku towarzyszy nam już od pierwszych minut filmu i nie opuszcza aż do wyjścia z sali kinowej. Jeden z lepszych horrorów ostatnich lat. 8/10



  1. Sweet Virginia reż. Jamie M.Dagg
Małym miasteczkiem na Alasce wstrząsa potrójne morderstwo lokalnych mieszkańców. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić dlaczego do tego doszło ani tym bardziej kto mógł dokonać tego makabrycznego czynu. Im dalej zagłębiamy się w historię społeczności i rodzin zmarłych tym więcej sekretów wychodzi na jaw. Świetny klimat trzymający w napięciu do ostatnich chwil. Bohaterowie są prawdziwi a przede wszystkim szczery i nieprzerysowani odsłaniając przed widzami mroczne zakamarki duszy, które przecież każdy z nas ma, co raz mocniej wciągają nas w ich świat. 8/10



  1. The Florida Project reż. Sean Baker
Sean Baker ogląda świat przez różowe okulary, nie zapominając jednak o tym, co dzieje się poza oprawkami. Niejednokrotnie w jego cukierkowym świecie zdarzają się prawdziwie dramatyczne sytuacje przypominające o tym, że brud rzeczywistości może dopaść nas w każdej chwili. Karmi nas obrazami niczym z teledysków, gier, a w przypadku The Florida Project –z disnejowskiej bajki. Jednakże rzeczywistość w której żyją nasze dwie główne bohaterki tylko z pozoru jest nieustającymi wakacjami. Piękna opowieść ukazana oczami dziecka przypominająca momentami dokument a nie film fabularny. 8/10



  1. IT. Reż. Andres Muschietti
Ekranizacja kultowej książki Stephena Kinga o takim samym tytule z 1986 roku. Po raz pierwszy na ekranie pojawiła się w 1991 roku gdzie w rolę demonicznego klauna wcielił się sam Tom Curry. Aż 26 lat więc prawie tyle samo czasu po którym budzi się ponownie do życia Pennywise doczekaliśmy się nowej, odświeżonej i niesamowicie klimatycznej wersji. To z 2017 roku ma w sobie wszystko to co powinien każdy dobry horror w sobie zawierać. Począwszy od niesamowitej charakteryzacji i kreacji przerażającego klauna w którego postać w filmie Muschiettiego wciela się szwedzki, młodziutki aktor Bill Skarsgard. Zrobiony jest w sposób klasyczny z hołdem dla przeszłości. Po niesamowite postacie dziecięcych bohaterów. Jest tak jakbyśmy przenieśli się w czasie i razem z nimi przeżywali lato pełne grozy. 9/10



  1. A ghost story reż. David Lowery
Niesamowita i poruszająca historia traktująca o miłości, przemijaniu oraz życiu po życiu. W kreacje ducha wciela się utalentowany Casy Affleck, który przez większość czasu gra w prześcieradle ukazując klasyczne wyobrażenia zjawy. Już sam ten pomysł nadaje niezastąpiony klimat filmowi. Jego pogrążoną w żałobie żonę gra Rooney Mara, która po raz kolejny pokazała jak wysoce zdolną jest aktorką. Ukazana jest nam wędrówka ducha poprzez czas, który uporczywie na coś czeka. Na coś? A może na kogoś? To musicie sprawić sami. 9/10



  1. Blade Runner 2049 reż. Denis Villeneuve
Denis Villeneuve wyszedł na ring z samym Ridleyem Scottem, podejmując decyzję, by zmierzyć się z nieśmiertelnym klasykiem, na którym wielu z nas się wychowało. Rok 2049. Minęło trzydzieści lat i rzeczywistość znana nam z pierwszej części już nie istnieje. Nastał nowy porządek. A może to tylko inna wersja tego samego? Zło pod nową postacią zwykle początkowo wydaje się być czymś lepszym. Latające samochody, betonowe miasta pochłonięte technologią pozornie pozbawione miłości. Replikanci jakby ułożeni. Osiągnięto utopię? Zobaczcie sami. 10/10




  1. Zabicie świętego jelenia reż. Yorgos Lanthimos
Szalony grek i tym razem nie rozczarowuje swojej wiernej widowni i zabiera nas w podróż do świata pełnego zagadek, mitologii oraz magi. Stawia swoich współczesnych bohaterów w zestawieniu z mitem o królu Agamemnonie i jego córki Ifigenii. Zmagania z podjęciem prawdopodobnie najtrudniejszej decyzji w życiu każdego męża i ojca obserwujemy u wysoko szanowanego chirurga Steva. Los, życie i szczęście jego całej rodziny leży wyłącznie w jego rękach. No w jego i pewnego tajemniczego, niezrównoważonego nastolatka Martina. Co z tego wyniknie? Prawdziwa grecka tragedia? 9/10




  1. Mother! Reż.Darren Aronofsky
Mistrz psychologicznego kina, lubiący wychodzić poza wszelkie schematy i szokować widza najbardziej jak się tylko da, powraca w wielkim stylu. Aronofsky stworzył film, który zdecydowanie podzieli publiczność na zagorzałych zwolenników i przeciwników. Mother!jest dziełem bezkompromisowym i zachęcającym do dyskusji. Albo się w nim zakochacie albo je znienawidzicie. A potoczne stwierdzenie: „co się zobaczy to się nie odzobaczy” niech da wam do myślenia przed wybraniem się na seans. 9/10





  1. Trzy billboardy za Ebbing, Missouri reż. Martin McDonagh
Jest to zdecydowanie najlepszy film minionego roku. Historia, która wzrusza, wkurza i bawi jednocześnie. Trzyma w napięciu do naprawdę ostatnich minut. Nic tutaj nie jest oczywiste i nic nie wydarzy się tak jak nam się wydaję. Jest wręcz odwrotnie. Zrozpaczona matka po brutalnym morderstwie swojej córki postanawia wziąć sprawy w swoje ręce przez co wstrząsa opinią publiczną w tym małym miasteczku. Jedni są jej zwolennikami inny zagorzałymi przeciwnikami. Jednakże ona nie zamierza się poddać i brnie do celu po trupach. Niesamowita gra aktorska, genialne dialogi, piękne ujęcia i ujmująca muzyka wraz z wzruszającą historią dają film idealny. Najmocniejszy kandydat do Oskara, który jak już wiem zdobył w pełni zasłużenie Złotego Globa!.Brawo! 10/10 !







niedziela, 14 stycznia 2018

The Florida Project

The Florida Project

reż. Sean Baker

Disneyland jako symulacja rzeczywistości

8/10

Sean Baker ogląda świat przez różowe okulary, nie zapominając jednak o tym, co dzieje się poza oprawkami. Niejednokrotnie w jego cukierkowym świecie zdarzają się prawdziwie dramatyczne sytuacje przypominające o tym, że brud rzeczywistości może dopaść nas w każdej chwili. Karmi nas obrazami niczym z teledysków, gier, a w przypadku The Florida Project – z disnejowskiej bajki. Jednakże świat w którym żyją nasze dwie główne bohaterki tylko z pozoru jest nieustającymi wakacjami.

Halley (Bria Vinaite) wraz ze swoją sześcioletnią córeczką Moonee (Brooklyn Prince) mieszka w uroczym purpurowym motelu na obrzeżach uwielbianej przez dzieci i dorosłych krainy szczęścia – Disneylandu. Moonee jest pełną energii, żywiołową i nieustraszoną dziewczynką, która niejednokrotnie pakuje się w kłopoty. Jej zbuntowana mama Halley zawsze staje po jej stronie, pragnąc, by córka miała szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo, a jednocześnie próbując sobie poradzić z trudami brutalnej rzeczywistości, która pomimo jaskrawych barw nie jest aż tak różowa. Dwa silne dziewczęce charaktery wzruszają i bawią przez cały seans. Wiele jest tutaj niedomówień i gier słownych stosowanych głównie przez Moonee i jej przyjaciół, którzy, jak się domyślamy, w ten sposób naśladują dorosłych i ich zachowania. Z pozoru infantylna Halley szczerze kocha córkę i jest gotowa dla jej dobra poświęcić naprawdę bardzo wiele.


The Florida Project nie jest kolejnym wyciskaczem łez czy też dramatem, ale światem oglądanym z perspektywy dziecięcej szczerości i ciekawości Moonee, każdego dnia zabierającej nas w nową przygodę, zza której mimochodem wyłania się trudna rzeczywistość. Życie Moonee jest kolorowe jak jej wytatuowana mama o zielonych włosach, z którą tańczy do rapowych kawałków i robi sobie selfie. Niemniej jednak Halley w dużej mierze robi dobrą minę do złej gry, żyjąc na skraju ubóstwa. Baker nie ocenia ani nie moralizuje. Momentami film bardziej przypomina dokument. Wszyscy aktorzy zachowują się naturalnie, niewymuszenie, a sceny są obrazami codziennego życia mieszkańców motelowych pokoi. Niewiele czuje się tutaj reżyserii samej w sobie i to dodaje jeszcze większego uroku temu obrazowi. Cały czas mamy nieodparte przekonanie, że przecież dokładnie tak wygląda życie. Śmiech przez łzy, wiązanie końca z końcem i staranie się o niezatracenie tej dziecięcej wrażliwości.



Sean Baker już w 2015 roku filmem Mandarynka pokazał światu, że lubi ciężkie tematy, ale niekoniecznie w przytłaczającej widza odsłonie. Trzeba przyznać, że wychodzi mu to całkiem dobrze. Samo umiejscowienie akcji The Florida Project tjest bardzo trafne – na skraju magicznego świata Disneya, księżniczek, walki, w której zawsze dobro wygrywa ze złem i happy endów żyją Monnee i jej mama Halley – dwie wojowniczki w swojej małej prywatnej krainie starające się wiązać koniec z końcem. Wymowne i dające do myślenia bardziej niż niejeden dramat obyczajowy.