To 2017
reż. Andres Muschietti
9/10
Strzeż się czerwonego balonika!

Po raz pierwszy o ekranizację tej powieście pokuszono się w 1991
roku wydając miniserial gdzie w rolę demonicznego klauna wcielił
się sam Tim Curry. Aż 26 lat czekaliśmy na to by pojawiła się
pełnometrażowa wersja. Z adaptacjami książek Kinga bywa naprawdę
różnie. Jedne są imponujące jak chociażby osławione Lśnienie,
Misery czy też Pokój 1408 a inne pozostawiając wiele do
życzenia. Jak wiadomo już od lat Stephen King osiągnął miano
mistrz grozy w prozie i wydał wiele niepokojących ale też i
wzruszających powieści i opowiadań. W jednym z wywiadów
powiedział, że wszystkie przerażające historie ma w głowię.
Będzie pisał póki starczy mu pomysłów. Pomimo tego, że książki
przesiąknięte są makabrą i wydają się świetnym materiałem na
film widać, że twórcą ciężko przenieść je na ekran kinowy.
Tym razem To nie rozczarowało fanów zarówno Kinga jak i
filmowych horrorów i stanęło na czele jednych z najlepszych filmów
w obrębie gatunku ostatnich lat. To ma w sobie wszystko to co
powinien zawierać każdy dobry film grozy.
Począwszy od niesamowitej charakteryzacji i kreacji przerażającego
klauna w którego postać w filmie Muschiettiego wciela się
szwedzki, młodziutki aktor Bill Skarsgard. Zrobiony jest w sposób
klasyczny z hołdem dla przeszłości. Strój, make-up, jego śmiech
i znamienny czerwony balonik przyprawiają o dreszcze. Skarsgard w
rolę wcielił się idealnie. Gra całym sobą i dokładnie to się
czuję oglądając go przez dwie godziny piętnaście minut nie ma
żadnych wątpliwości co do tego, że jest on klaunem z piekła
rodem. Wszyscy Ci, tak jak ja mający fobię co do klaunów, będą
chcieli uciec z kina jak tylko pojawi się on na ekranie po raz
pierwszy a jego czerwone oczy jeszcze długo będą dostrzegać w
ciemnościach. Symbol dziecięcej radości z wszystkich kinderbali
zdecydowanie w To przybrał całkowicie odwrotny wydźwięk i
co prawda dzieci do niego lgną albo bardziej on do dzieci, ale
wszyscy wiemy jak to się kończy.
Historia
sama w sobie jest już niesamowita. Grupa dzieciaków wożąca się
na klasycznych bmx'ach składającą się z pozoru z bandy
nieudaczników staje do walki z przerażającą istotą, której
demonicznej siły dorośli mieszkańcy Derry zdaję się, że nie
dostrzegają. Od młodych aktorów dostajemy dawkę strachu, miłości,
przyjaźni, oproszoną świetnym humorem i dostajemy to w idealnych
proporcjach. Wszystko jest tutaj wyważone. Razem z Billim, Benem,
Richim, Mikiem, Eddiem, Stanleyem i Beverly stawimy czoło ich
największym lękom bo przecież właśnie na tym żeruję klaun
Pennywise. Jednocześnie odnosimy wrażenie, że przeżywamy razem z
nimi etap dzieciństwa w którym przestają być dziećmi i powoli
wchodzą w świat dojrzewających nastolatków. Każda z tych postaci
poprowadzona jest idealnie. Z każdą z nich jesteśmy w stanie
nawiązać nić porozumienia. Wzruszają, bawią, sprawiają, że
chcemy im pomóc i zawzięcie kibicujemy, boimy się o nich i mamy
nadzieję, że skończy się to wielkim happy ednem. Grają tak
przekonująco, że nie można oderwać oczu od ekranu. No chyba, że
pojawia się na nim właśnie Pennywise...A de facto pojawia on się
często, ale w każdym ujęciu ukazany jest inaczej, groźniej ,
straszniej co sprawia, że z biegiem filmu boimy się go co raz
bardziej i bardziej. Wklejony on jest w rzeczywistość dzieciaków
co nadaje temu strachowi realny wydźwięk. Nie jest on odrealniony
od tego co ich otacza. Żyje jakby obok nich pojawiając się pod
różnymi postaciami w zależności od tego czego nasi bohaterowie
boją się najbardziej.
Cała atmosfera w filmie idealnie balansuje pomiędzy grozą i
radością. Zdecydowanie każdy reżyser horrorów chciałby mieć
taką produkcję na swoim koncie. Wbrew panującemu ogólnemu
przeświadczeniu o tym, że twórcy To skopiowali klimat lat
80 z kasowego serialu Starnger Things doszłam do informacji,
że ekipa filmowa To weszła na plan filmowy zanim serial się
pojawił. Możemy jedynie w takim razie przypuszczać, że narodził
się nowy sposób narracji horrorów i to całkiem udany. Nostalgia,
którą nam się serwuje z tych dwóch produkcji jest szczególna.
Odnosi się do naszego wewnętrznego dziecka, do powrotu do okresu
beztroski i niewinności kiedy nagle zostaje to zaburzone przez coś
przerażającego i niepokojącego. Dorośli radzą sobie z problemami
lepiej niż dzieciaki, ale tylko teoretycznie. Młoda ekipa z To
udowadnia, że siła jest we wspólnocie i przyjaźni. Z
niecierpliwością czekamy co dalej się wydarzy w miasteczku Derry.